Jednym z kontrowersyjnych tematów w kontekście zarządzania ruchem drogowym jest rozbudowa sieci fotoradarów. W Unii Europejskiej, w której terminowość dostaw jest kluczowa, kierowcy ciężarówek doświadczają na co dzień presji, jaką wywiera na nich czas. Jednocześnie, mając na uwadze swoje prawa jazdy – bez których nie mogliby wykonywać swojej pracy – muszą szczególnie dbać o przestrzeganie przepisów ruchu drogowego. W tym kontekście, fotoradary mogą być postrzegane zarówno jako pomoc, jak i przeszkoda.
W Polsce liczba fotoradarów, wynosząca 470, wydaje się niewielka, zwłaszcza w porównaniu z innymi europejskimi państwami. Na przykład we Włoszech zainstalowano aż 6338 fotoradarów, w Wielkiej Brytanii 4671, w Niemczech 4395, a we Francji 2935. Tak duża dysproporcja w liczbie urządzeń na terenie różnych krajów pokazuje, jak różnie podchodzi się do kwestii monitorowania prędkości na drogach. Dla kierowców, różnica ta może oznaczać zmianę w sposobie jazdy i podejściu do planowania trasy, zwłaszcza w transporcie międzynarodowym.
Firmy spedycyjne, które zarządzają własnymi flotami pojazdów, stają przed wyzwaniem zintegrowania tych danych w sposób, który pozwoli na optymalizację tras pod kątem unikania potencjalnych “pułapek” fotoradarowych. Stosują zaawansowane systemy telematyczne, które nie tylko śledzą położenie pojazdów w czasie rzeczywistym, ale także analizują styl jazdy kierowców, pomagając im unikać niepotrzebnych mandatów za przekroczenie prędkości. Systemy te mogą również sugerować alternatywne trasy, które minimalizują ryzyko zatrzymań, co jest szczególnie ważne przy ścisłych terminach dostaw.
Kierowcy ciężarówek, którzy są zmuszeni do ciągłego balansowania między przestrzeganiem przepisów a presją czasu, często odczuwają stres związany z możliwością otrzymania punktów karnych. W niektórych przypadkach, już niewielkie przekroczenie prędkości o kilka kilometrów na godzinę może prowadzić do nałożenia punktów karnych, które w przypadku ich akumulacji, mogą skutkować zawieszeniem prawa jazdy. Dla zawodowego kierowcy taka sytuacja jest szczególnie obciążająca, gdyż zawieszenie uprawnień do prowadzenia pojazdów wiąże się z utratą zdolności do wykonywania zawodu.
Warto zwrócić uwagę, że w niektórych krajach, takich jak Niemcy czy Czechy, obowiązuje zasada zerowej tolerancji dla przekraczania prędkości. Co to oznacza w praktyce? Dla porównania, przyjrzyjmy się Polsce. Tutaj fotoradary zazwyczaj aktywują się, gdy przekroczenie prędkości wynosi co najmniej 10 km/h powyżej limitu, a na drogach ekspresowych czy autostradach tolerancja może wzrosnąć do 20 km/h. W przeciwieństwie do tego, w Niemczech i Czechach, gdzie nie ma nawet obowiązku informowania o prowadzeniu pomiarów prędkości przez znaki drogowe (jak to ma miejsce w Polsce czy Włoszech), fotoradary rejestrują każde, nawet minimalne przekroczenie prędkości o 1 km/h, skutkujące nałożeniem mandatu oraz punktami karnymi na kierowcę.
Z drugiej strony, fotoradary mają za zadanie podnosić poziom bezpieczeństwa na drogach. Statystyki wypadków drogowych często pokazują spadek liczby wypadków śmiertelnych i ciężkich w miejscach, gdzie zainstalowano te urządzenia. Dla wielu kierowców, zwłaszcza tych mniej doświadczonych, obecność fotoradarów może stanowić dodatkowy czynnik odstraszający przed nadmiernym przekraczaniem prędkości.
Fotoradary wzbudzają zatem mieszane uczucia. Z jednej strony, stanowią one narzędzie zwiększające bezpieczeństwo i dyscyplinę na drogach. Z drugiej – dla kierowców ciężarówek, mogą one stanowić znaczące utrudnienie w pracy, zmuszając do nieustannej, wzmożonej czujności i potencjalnie prowadząc do stresujących sytuacji związanych z rygorem prawnym. Czy zatem są one sprzymierzeńcem, czy wrogiem w branży transportowej? To pytanie pozostaje otwarte, a odpowiedź na nie zależy w dużej mierze od perspektywy, z której na nie patrzymy.